Antoni Kępiński i jego niezwykła monografia Poznanie chorego

Antoni Kępiński (1918-1972) to wybitny lekarz psychiatra, ale także myśliciel. Jest twórcą wielu znakomitych książek, wartościowych i nowatorskich także jako autor pozycji z kręgu myśli humanistycznej – refleksji o człowieku. To zwłaszcza, wydane także po wczesnej śmierci uczonego: Psychopatologia nerwic (1973), Rytm życia (1973), Melancholia (1974), Lęk (1976), Psychopatie (1977), a szczególnie, ważna dla mnie Schizofrenia (1972), którą – zafascynowana – opisywałam w pracy zaliczeniowej z przedmiotu Historia idei na polonistyce siedleckiej. [zob. rycinę IX – przyp. Red.].

Tom Poznanie chorego powstawał od 1 października 1962 do 31 stycznia następnego roku, będąc jedną z pierwszych większych prac słynnego potem psychiatry. Jednakmonografia ta przez wiele lat pozostawała w rękopisie i była wielokrotnie udoskonalana. Początkowo autor opatrzył pracę tytułem Metoda badania psychiatrycznego.

Pierwotny tytuł […] ujmował problematykę dzieła w sposób zbyt wąski. Samo bowiem badanie psychiatryczne (jego zakres, swoistość, zasady)  ̶ to tylko jeden z wątków monografii[1].

Ostatecznie książka została wydana po śmierci autora oraz opatrzona tytułem zaproponowanym przez doktora Jana Mitarskiego, ucznia autora. Wielowątkowość Poznania chorego umożliwia nie tylko nabycie wiedzy na temat osób z zaburzeniami psychicznymi, ale pozwala też rozumieć wszystkich ludzi, z jakimi stykamy się w relacjach społecznych.

Kępiński, oprócz refleksji na temat procesu diagnostyczno-terapeutycznego w praktyce psychiatrycznej, poddaje rozważaniom poznawanie psychiki człowieka, problem ekspresji wyrażanej przez mimikę i gestykulację odmienną w zależności od pełnionej roli społecznej, co może zainteresować psychologów oraz ludzi zupełnie innej profesji, np. aktorów.

Warto oddzielnie wspomnieć o silnie akcentowanym przez autora obowiązku traktowania chorego w sposób bliski humanitarnym ideom lekarskim, odrzuceniu przedmiotowego podejścia i dominującej, krytycznej postawy wobec pacjenta. W strukturze dzieła wyróżnione zostały cztery rozdziały: Swoistość poznania psychiatrycznego, Swoistość postawy psychiatrycznej, Proces diagnostyczno-terapeutyczny oraz Dalsze etapy procesu diagnostyczno-terapeutycznego. W pierwszym dziale autor poruszył wątki przyrodniczego i humanistycznego stosunku do chorego, właściwego podejścia do pacjenta i interpolacji. W następnym objaśnił błędy w postawie psychiatrycznej. Kolejny rozdział poświęcono procesowi nabywania wiedzy o chorym i zjawisku szumu, natomiast w ostatnim przedstawiono swoistość kontaktu psychiatrycznego oraz przeanalizowano późniejsze etapy procesu diagnostyczno-terapeutycznego. Dalsza część pracy będzie próbą refleksji nad wymienionymi zagadnieniami zachowanymi w porządku obranym przez Antoniego Kępińskiego.

Odmienność metod badania psychiatrycznego, w porównaniu do innych dyscyplin medycyny, sprowadza się do dwóch zagadnień: oznaczalności i obiektywności sposobów zdobywania wiedzy o chorym. W psychiatrii diagnoza często jest kwestią umowną. Można stosować wiele kryteriów diagnostycznych, kierować się zespołami objawów, hipotetyczną etiologią lub wziąć pod uwagę procesy organiczne zachodzące w ośrodkowym układzie nerwowym. Kępiński twierdzi, że na ogół przypisana pacjentowi nazwa jednostki chorobowej spełnia rodzaj symbolu ułatwiającego porozumiewanie się specjalistom. Obraz kliniczny choroby może przy tym samym rozpoznaniu mieć zróżnicowaną postać, dlatego leczenie przy obecnym stanie farmakologii zazwyczaj ma niwelować objawy, a nie leczyć samą chorobę. Nieskończoność procesu diagnozowania prowadzi do

dziwnej reakcji hiperenergicznej – nieoznaczalność celu zmienia się w przesadną oznaczalność. Mens abhorret incerta (umysł lęka się niewiadomego). […] psychiatra kurczowo chwyta się za fikcyjne nieraz punkty zaczepienia[2].

Nadrzędnym celem procesu leczenia jest poznanie człowieka, do czego nie ma oznaczonej dobrej ani złej drogi, wszystko jest uzależnione od indywidualności przypadku. W innych gałęziach medycyny pacjent szuka pomocy u lekarza, uskarżając się na chory fragment ciała, równocześnie mając niezachwiane poczucie własnego ja. Zachowując jasność umysłu, zazwyczaj pacjent przyjmuje bierną postawę w procesie leczenia, oddaje się w ręce lekarza i oczekuje wyzdrowienia. Natomiast w psychiatrii sytuacja jest bardzo skomplikowana, w zależności od choroby człowiek manifestuje postawę czynną lub bierną, np. obciążony nerwicą chce być traktowany jak chory somatycznie, w psychozie człowiek nie potrafi oddzielić choroby od samego siebie. Wskutek tego lekarz może być postrzegany jako specjalista, „inżynier” naprawiający usterki w ciele pacjenta lub stać się przyjacielem, a nawet wrogiem. O ile w ściśle i wąsko, redukcjonistycznie, pojętej medycynie, lekarz ma wykonać zabieg lub podać odpowiednie leki i na tym jego zadanie się kończy, o tyle w ramach szerokiego, holistycznego pojmowania leczenia (tak je pojmowała w średniowieczu np. mistyczka, filozof i lekarka – benedyktynka Hildegarda z Bingen) psychiatra oprócz przypisania środków farmakologicznych zajmuje się człowiekiem pojętym integralnie, jako całość, osoba, persona i jest zobowiązany do prowadzenia psychoterapii, nawiązania głębokiej relacji z chorym, aby pomóc mu przezwyciężyć chorobę[3]. Stąd tak ważny jest odpowiedzialny kontakt specjalisty z pacjentem.

Niepodważalną wartość ma podejście lekarza do chorego. Specjalista może ustosunkować się do podopiecznego w sposób przyrodniczy lub humanistyczny. Poznanie typu animistycznego (humanistycznego), które jest dane człowiekowi i wykorzystywane często nieświadomie, np. do odczytywania emocji, zdaniem autora powinno być poniekąd naturalne. Wydaje się, że zwierzęta wyższe posiadają te umiejętność i potrafią rejestrować nastroje otaczających je organizmów, np. pies odczuwa niepokój właściciela, a małpy człekokształtne okazują współczucie i próbują pocieszać współbratymców, dlatego i człowiek powinien kierować się podobnym wyczuciem. Kierując się humanizmem, lekarz pozwala na wytworzenie więzi emocjonalnej, dopuszcza empatię w kontakcie z chorym oraz zdobywa jego zaufanie.

W takiej relacji istnieje układ równorzędny człowiek  ̶ człowiek, bez ujmowania godności osobie chorej. Odmienne wartości wyznaje stanowisko przyrodnicze, do którego podstawą jest wykorzystywanie nabytej wiedzy pozwalającej szeregować zaobserwowane zjawiska zachodzące w chorym. Jest to relacja podmiotu-lekarza i przedmiotu-pacjenta. W naukach lekarskich podejście ściśle przyrodnicze do chorego jest niemal niemożliwe do realizacji, ponieważ wymagałoby odczłowieczenia podopiecznego oraz traktowania go jako obiekt doświadczeń, analiz i półśrodek do otrzymania wniosków lub prowadzenia dalszych badań. Jedynie w skrajnych przypadkach w historii, np. w czasie II wojny światowej, w celu potwierdzenia założeń naukowych przeprowadzano eksperymenty na ludziach. Jednak była to sytuacja skrajnie patologiczna, naganny epizod w rozwoju medycyny i całej ludzkości.

Autor tłumaczy, że warto jednak wykorzystywać jedynie elementy omawianej metody, wtedy poznanie przyrodnicze dostarczy obiektywnych informacji pomocnych podczas procesu diagnostyczno-terapeutycznego.

W naszej cywilizacji atrybut obiektywności przypisuje się wyłącznie poznaniu

typu przyrodniczego. Jest to o tyle słuszne, że dzięki niemu człowiek może opanować swoje otoczenie. […] Poznanie równa się tu władaniu. Sprawdzianem aktu poznawczego jest akt woli, przejawiający się w działaniu, które podporządkowuje obserwowany przedmiot woli obserwatora. (s. 18)

Podejście przyrodnicze wymusza nierówny układ sił, lekarz góruje nad obserwowanym przez niego pacjentem.

Wyklucza to czynniki emocjonalne i budowanie relacji, ponieważ jest to sytuacja jednostronna. Medyk często chce dominować nad chorym, co objawia się nadawaniem etykiet diagnostycznych („ach, to przecież schizofrenia, nie ma o czym więcej mówić”), czy też tendencji podporządkowania chorego swojej woli („zachowuje się niespokojnie na oddziale, dać mu więcej largaktylu”), czy też traktowania chorego jak „zepsuty mózg elektronowy” (s. 25). Kępiński wyjaśnia, że taka metoda postępowania z pacjentem uniemożliwia rozpoznanie psychiatryczne, ponieważ chory broniąc się przed traktowaniem przedmiotowym zamknąłby się w sobie i ujawnił wrogie reakcje, poza tym byłby to antyhumanitarny sposób postępowania z człowiekiem. Dominacja lekarza przejawiająca się władaniem powinna dotyczyć choroby, problemu, z którym boryka się chory, ale nie samego człowieka. Z przykrością należy stwierdzić, że chociaż od napisania tej książki minęło pół wieku, to spostrzeżenia Antoniego Kępińskiego są nad wyraz aktualne i dotyczą nie tylko psychiatrów, ale całej służby zdrowia. Podobnego traktowania chorego mógł doświadczyć każdy człowiek borykający się z problemami zdrowotnymi.

Prawidłowy kontakt z osobą chorą powinien być oparty na humanistycznej, równoprawnej relacji, chociaż nie da się wykluczyć elementów przyrodniczych, gdyż lekarz z wykształcenia jest poniekąd przyrodnikiem. Humanizm postępowania psychiatrycznego bazuje na emocjach i szacunku do człowieka, angażuje obie strony relacji, wytwarzając rodzaj więzi, wspólnego frontu do walki z chorobą. Równocześnie specjalista musi zachowywać pewien dystans emocjonalny, aby relacja nie przestała być profesjonalna. Autor zaleca wyobrażenie sobie idealnego obserwatora, który sprawowałby pieczę nad odpowiednią komunikacją medyka i chorego. Warto pamiętać, że

Umiejętność zachowania równowagi między postawą animistyczną a przyrodniczą decyduje zarówno o wyniku badania, jak i leczenia (s. 24), zatem wyzdrowienie pacjenta zależy od tego, jaką postawę obierze lekarz. Połączenie obu metod można ukazać poprzez wyobrażenie schematu dwóch linii.

W płaszczyźnie poziomej sytuuje się linię humanistyczną, emocjonalną, to na niej zapisana jest relacja podmiotu z podmiotem. Drugą linią, pochyłą symbolizuje się postawę wolicjonalną, przyrodniczą, w której podmiot dominuje nad przedmiotem. Powstałe wyobrażenie jest schematem kontaktu poznawczego. Lekarz powinien oscylować w górnej części układu, będąc przewodnikiem w procesie leczenia i partnerem w walce z chorobą. Pozostając w tym obszarze, osiągnie najlepsze efekty w leczeniu pacjenta.

Odmiennym, pomocnym dla lekarzy schematem są cytowane wcześniej „fikcyjne punkty zaczepienia”, to właśnie metoda interpolacji. Fakty przedstawia się na wykresie w postaci punktów, a to, co nie jest wiadome, umiejscawia się na linii łączącej owe wskaźniki. Metoda ta wywodzi się z nauk przyrodniczych, z tą różnicą, że w wyniku pierwotnego schematu naniesione punkty można połączyć tylko w jeden sposób, natomiast w interpolacji psychiatrycznej powstaje wiele linii.

Ta rozbieżność wynika z wieloaspektowego spojrzenia na życie człowieka, np. pod względem biologicznym, psychologicznym lub socjologicznym.

Obowiązkiem psychiatry nie jest upraszczanie zjawiska do jednego związku przyczynowo skutkowego, lecz szukanie coraz to nowych powiązań, nowych linii interpolacyjnych. (s. 40)

W psychiatrii bardzo często okazuje się, że nieistotne pozornie wydarzenie w życiu pacjenta miało kluczowe znaczenie w rozwoju choroby. Dlatego interpretacja psychiatryczna musi być różnorodna. Mówiąc o tym, co psychiatra powinien, należy wspomnieć o niedopuszczalnych zachowaniach, których musi się wystrzegać, między innymi błędnych postawach: przedmiotu, maski i sędziego.

Postawa przedmiotowa została zasygnalizowana wcześniej podczas porównania przyrodniczego i humanistycznego spojrzenia na pacjenta podczas procesu diagnostyczno-terapeutycznego. Przedmiotowe podejście w stosunku do chorego jest karygodne, zwłaszcza w medycynie, której podstawą jest ratowanie życia drugiego człowieka. Lekarz, bazując na autorytecie wiedzy, doświadczenia, ale i własnego zdrowia psychicznego, ma pewną przewagę nad pacjentem, którą winien wykorzystać w walce z chorobą podopiecznego. Uprzedmiotowienie człowieka, któremu schorzenie odebrało jasność umysłu, jest niemoralne. Chory już został

obarczony podwójnym ciężarem cierpienia związanego z chorobą i ostracyzmu społecznego. Tym większy też ciężar odpowiedzialności lekarza (s. 47).

Celem leczenia jest poprawa komfortu życia chorego i umożliwienie mu powrotu do społeczeństwa, zatem traktowanie go jako obiektu badań przekreśla sens leczenia psychiatrycznego.

Kolejny problem to stosowanie maski w kontakcie z pacjentem. Chorzy, podobnie jak dzieci, są bardzo wyczuleni na prawdziwe emocje człowieka. Usilne ukrywanie przeżyć lekarza, mimo dobrych chęci, może doprowadzić do fatalnych skutków. Pacjent wyczuje sztuczność, poczuje się odtrącony, oszukany i nie zaufa lekarzowi, przez co odmówi współpracy. To uniemożliwi prowadzenie procesu diagnostyczno-terapeutycznego. Antoni Kępiński podkreśla to w monografii:

Paradoks maski polega na tym, że za jej pomocą osiąga się efekt wręcz odwrotny od zamierzonego. Zakłada się maskę, by być samemu spokojniejszym i by uspokoić otoczenie, osiąga się zwiększony niepokój własny i otoczenia. (s. 54)

Kępiński radzi, aby wystrzegać się maski profesjonalizmu, a jedynie subtelnie okazywać naturalne emocje. Należy stosować się do kultury uczuciowej, która polega na dostosowaniu postaw emocjonalnych do odbiorcy komunikatu. Pozytywnie wpłynie to na budowanie kontaktu humanistycznego, w którym chory zdaje sobie sprawę z tego, że lekarz wspiera pacjenta i nie ocenia go.

Błąd sędziego dotyczy nie tylko lekarzy, ale i społeczeństwa. Chory, w kontakcie z innymi ludźmi, odnosi wrażenie oskarżenia o „nienormalność” oraz kary, jaką jest wykluczenie z grupy. Stoi przed obliczem

groźby śmierci społecznej, która może być czasem gorsza od śmierci biologicznej (s. 58).

Pacjenci często próbują obrócić chorobę w żart lub wywrzeć współczucie na otoczeniu, aby było one dla nich przychylniejsze. Niestety, im lęk przed odrzuceniem staje się silniejszy, tym bardziej uciążliwe stają się objawy.

Zdarza się, że chorzy przyjmują postawę obronną, a przed potępieniem bronią się agresją. Kiedy lekarz przyjmuje postawę sędziego, niweczy działania terapeutyczne. Specjalista powinien wyzbywać się tendencji do oceniania. Autor mówi o tym wprost:

Dla lekarza wszystko, co dotyczy człowieka, nie jest ani dobre czy złe, ani mądre czy głupie, ani piękne czy brzydkie – tylko jest ludzkie. (s. 54)

Kępiński opisuje błędy w kontekście postępowania psychiatrycznego, ale czy są one akceptowalne moralnie w innych kontaktach społecznych? Czy wolno traktować przedmiotowo drugiego człowieka, osądzać go i potępiać albo przywdziewać maskę, która pozbawia odbiorcę animistycznego sposobu poznania? Czy nie powinno stosować się kultury uczuciowej niezależnie od tego, czy rozmówca jest zdrowy albo chory psychicznie? Takie refleksje pokazują, jak wybitnym psychiatrą i myślicielem był prof. Antoni Kępiński.

Przechodząc do procesu diagnostyczno-terapeutycznego należy wspomnieć o wywiadzie środowiskowym. Powinien on dostarczać informacje z możliwie jak największej ilości grup społecznych, w których funkcjonuje chory, w przeciwnym razie

obiektywne dane są de facto perspektywą określonego środowiska społecznego chorego, nierzadko silnie podbarwioną emocjonalnie. (s. 62)

Wywiad powinien być szczegółowy, opisywać wieloaspektowo życie pacjenta od okresu prenatalnego do chwili obecnej. Autor przyznaje, że zebrane informacje mogą tworzyć zupełnie odmienne obrazy chorego, od najnormalniejszego człowieka po szaleńca. Pierwszy kontakt z podopiecznym jest konfrontacją wrażenia, jakie zrobił na lekarzu z wiedzą zebraną w kartotece medycznej.

Ostatecznie psychiatra ma trzy perspektywy spojrzenia: własną, otoczenia oraz może poznawać to, co dana osoba mówi o samym sobie. Dodatkowo kontrola psychiatryczna powinna uwzględniać aspekty życia chorego pod względem biologicznym, społecznym oraz psychicznym, jak również cały rozwój choroby i jej stan w chwili badania. Cennych wskazówek o przebiegu zaburzenia dostarcza to, w jaki sposób i kiedy pacjent chce zmienić otaczający go porządek i wprowadzić własne reguły, jaki „szum” wytwarza wokoło siebie.

Rodzaj szumu też bywa odmienny: u histeryków  ̶ telefony, interwencje znajomych, wzywanie pogotowia, u maniaków i paranoidalnych  ̶ interwencje milicji, władz itp. (s. 74)

Każdy zostawia po sobie ślad w otoczeniu oraz relacjach z ludźmi, jest to imprinting.

Dzięki niemu, analizując wygląd mieszkania, ubiór, fryzurę, mowę, mimikę, swoistość języka, a nawet sylwetkę i sposób poruszania, można przypisać konkretnej osobie cechy oraz wrażenia jakie wywołuje, a to kolejne dane pomocne w diagnozie i terapii. Kępiński mówi o tym plastycznie:

ruchy cyklotymika będą płynne, […] schizotymika będą kanciaste, zrywane, w dysonansie z otoczeniem, […] mowa choleryka będzie gwałtowna, eksplozywna…. (s. 82)

Należy pamiętać o tym, że analiza tego, jak się chory zachowuje w kontakcie z kimś innym, zawiera zwierciadło społeczne. Jeśli, w zależności od osoby, mimika pacjenta oraz emocje zmieniają się, to powinno zwrócić się szczególną uwagę na rolę tego człowieka w życiu chorego. Natomiast, gdy pacjent nie przejawia plastyczności emocjonalnej, lekarz ma do czynienia z generalizacją uczuć, co świadczy o niemożności afektywnego rozróżniania osób przez podopiecznego.

Po wstępnym procesie diagnostycznym klaruje się swoistość kontaktu psychiatrycznego, który wymaga szczególnej intymności, celów oraz związków emocjonalnych. Intymność objawia się w zaufaniu, jakim pacjent obdarza lekarza, opowiadając mu o najbardziej prywatnych aspektach życia, takich jak seksualność, czy przebyte traumy. Swoistość wspólnego celu – wyzdrowienie pacjenta, obarcza dużą odpowiedzialnością lekarza, który stara się wniknąć w psychikę podopiecznego i pomóc mu przezwyciężyć chorobę.

Praca psychiatry umożliwia nawiązywanie więzi emocjonalnych z pacjentem, często trudnych do określenia. Zachodzi internalizacja, inaczej przeniesienie, lekarz staje się w kluczową postacią w życiu chorego, jego przyjacielem, powiernikiem, a nawet nadzieją na przyszłość. Jedynie mechanizmy obronne, które chronią psychiatrę od tego nadmiaru zaangażowania, pozwalają na wykonywanie zawodu. Podobnie jak przeszkolenie w technice prowadzenia rozmowy, czy badań, które uzyskał podczas studiów, jednak każde spotkanie z osobą chorą psychicznie jest nową lekcją psychiatrii.

 Oprócz skomplikowanych relacji, niejednoznacznych diagnoz i nieprzewidywalnych pacjentów, lekarze borykają się z problemem opisu schorzenia. Niewątpliwie niełatwo jest sformułować w sposób konkretny i jasny dla każdego czytelnika to, jak zachowywał się chory, jeszcze trudniej o zachowanie obiektywizmu w dokumentacji, wciąż mając obawę, że mogły to być jedynie subiektywne spostrzeżenia.

Uświadomienie sobie niemożności osiągnięcia celu, tj. napisania obiektywnej i pełnej historii choroby, może, jak się zdaje zapobiec niepotrzebnym wysiłkom, które kończą się tym, że historia choroby zamiast być idealna jest całkiem zła.. (s. 188)

 Istnieją różne poglądy na temat pracy psychiatry i predyspozycji do tego zawodu. Antoni Kępiński jednoznacznie stwierdza:

Zawód psychiatry jest zawodem niebezpiecznym, głównie wskutek zawartego w nim potencjału frustracyjnego. Zarówno wysiłki badawcze, jak i terapeutyczne są skazane z góry na niepowodzenie… (s. 194)

Autor wyróżnia różne „typy” lekarzy psychiatrii, w tym psychiatrę znudzonego, szufladkującego przypadki do chorób. Wymienia naukowca, którego fascynuje materiał badawczy pozyskiwany w kontakcie z chorym, i odrzucającego pacjenta, gdy ten nie jest mu już potrzebny, dydaktyka, który szuka ciekawych objawów i interesujących przypadków do omówienia ze słuchaczami. Inny lekarz jest „ulgowo” nastawiony na znormalizowanie swoich chorych albo przyjmuje postawę psychoterapeuty tylko dla wybranych pacjentów, stanowiących elitę. Typ społecznika indywidualnego chce urządzić życie pacjenta według swoich kryteriów, społecznik kolektywny jest tak zajęty organizacją opieki szpitalnej lub poprawienia warunków domowych, że nie ma czasu dla samego chorego. Lekarze wykorzystujący pacjentów jako ciekawostki w życiu oraz motywy artystyczne, tudzież do realizacji wyższych aspiracji jak walka z alkoholizmem. Mimo to,

dla chorego psychiatra jest zawsze „ważną osobą”, szuka w nim zrozumienia i choć trochę uczucia. (s. 195)

Profesor Antoni Kępiński wyznawał idee humanizmu, którym za podwaliny służyły dawne arcydzieła: antyczny Arystoteles, średniowieczny metafizyk-humanista św. Tomasz z Akwinu, renesansowy neoplatonik Giovanni Pico della Mirandola. Pojmował człowieka jako integralną i suwerenną osobę, mającą swą godność i wartość. Był personalistą, w duchu filozofii klasycznej i antropologii chrześcijańskiej[4].

Fascynujący tom Poznanie chorego jest jedną z pierwszych prac uczonego, zatem warto wspomnieć o jego późniejszej, oryginalnej koncepcji metabolizmu informacyjnego, której przesłanki można odnaleźć na kartach omawianej tu monografii. Całość założenia autor wyłożył w późniejszej książce – klasycznej już Schizofrenii. Głosi tam, że

proces życia polega na ustawicznej wymianie elementów energetycznych i informacyjnych między żywym ustrojem a jego środowiskiem. Z elementów tego ustroju tworzy swą własną […] strukturę i ona stanowi o jego indywidualności i niepowtarzalności. Gdy wszystko w procesie metabolizmu energetyczno-informacyjnego ulega wymianie, struktura zasadniczo pozostaje ta sama. […] Pod względem metabolizmu energetycznego człowiek niewiele różni się od wyższych form świata ożywionego. […] Jeśli zachowanie określonego porządku (struktury) w metabolizmie energetycznym i realizuje się dzięki skomplikowanym automatyzmom fizjologicznym, to zachowanie porządku w metabolizmie informacyjnym jest połączone ze stałym wysiłkiem[5].

Metabolizm informacyjny jest niezbędny do aktywnego, twórczego udziału jednostki w życiu społecznym oraz poznawczym eksplorowaniu świata. Zjawisko to polega na ciągłej wymianie informacji i zbieraniu ich z otocznia, tak jak w organizmie impulsy nieprzerwanie umożliwiają przekaz treści niezbędnych do funkcjonowania ciała.

Choroba psychiczna zakłóca tę wymianę w najbardziej czułym punkcie – umyśle. Największy wysiłek w metabolizmie informacyjnym jest nieświadomy, dotyczy niezwykle skomplikowanych procesów docierających do podświadomości i determinujących częściowo ludzkie zachowanie i treści snów. Chory zmuszony jest funkcjonować w zmienionej rzeczywistości, utworzonej ze wszystkich elementów pamięciowych w jednym momencie przez zaburzenie w metabolizmie informacyjnym.

Dochodzi do tego, o czym mówił, rozpatrując istotę wyobraźni, Immanuel Kant w Krytyce władzy sądzenia. Umysł chorego buduje własny imaginacyjny świat. Jego psychika generuje rzeczywistość pozbawioną pojęć i kategorii wymienionych jako ograniczenie przez Kartezjusza. Jakiś kształt może być równocześnie dwiema różnymi rzeczami. Wniosek z tego, że same desygnaty muszą być w schorowanym umyśle niestałe, bo chorzy w fazie adaptacji zmuszeni są funkcjonować w wymiarze realnym i fantazmatycznym równolegle. Dlatego tak ważną kwestią jest odpowiedni kontakt, właściwie formułowane komunikaty i relacje między chorym a lekarzem. Umożliwia to usprawnienie zakłóconego metabolizmu oraz walkę z chorobą psychiczną, jak również poprawia komfort pracy specjalisty.

Przyznaję, że lektura Poznania chorego wstrząsnęła moją świadomością. Uważam, że ta monografia powinna znaleźć się w dłoniach każdego lekarza. Zadziwia mnie umiejętność, z jaką Antoni Kępiński wplata refleksje moralne w wywód psychiatryczny. Stawiam tezę, że ta książka nie jest tylko o poznaniu chorych psychicznie, ale i o wszelkich kontaktach międzyludzkich na przykładzie lekarza i pacjenta, a także udziela praktycznych porad usprawniania metabolizmu informacyjnego.

Nie ulega wątpliwości, że wielką wartość ma prawidłowy, zdrowy i świadomy sposób porozumiewania się w relacjach społecznych. Błędne postawy, maski, wywyższanie się, schematyczne „szufladkowanie” znanych sobie ludzi to ułomności każdego człowieka, nie tylko lekarza. Popadanie w rutynę zawodową i zostawanie którymś z „typów” wymienionych przez Kępińskiego to powszechny problem wielu zawodów. Podobnie jak dążenie do perfekcyjności lub obdarzanie zbyt dużym uczuciem osoby w relacjach profesjonalnych. Poznanie chorego dostarcza również wielu ciekawych informacji dotyczących mimiki, której autor poświęcił kilka podrozdziałów, oraz analizowania zachowania drugiego człowieka. Z przejęciem uświadomiłam sobie, jak wiele informacji o otoczeniu człowiek gromadzi nieświadomie. Z przyjemnością czytałam dział o analizie mowy oraz języka, co ułatwi mi pracę z pacjentami psychiatrycznymi na drodze zawodowej logopedy.

W pełni zgadzam się z Janem Masłowskim, że

prace profesora Kępińskiego, pochodzące z lat
1962-1966  ̶ nie straciły swej aktualności i jako podręczna lektura z korzyścią będą służyć szerokiemu gronu zainteresowanych odbiorców.[6].

Bibliografia:

I. Źródła:

1. Antoni Kępiński: Poznanie chorego. Warszawa, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, 1978.

2. Antoni Kępiński: Schizofrenia. Kraków, Wydawnictwo Literackie, 2001.


[1] Jan Masłowski: Posłowie. W: Antoni Kępiński: Poznanie chorego.Warszawa 1978, s. 197.

[2] Antoni Kępiński: Poznanie chorego. Warszawa 1978, s. 8. Dalsze przypisy pochodzą z tego wydania.

[3] Uwagi na temat holistycznego myślenia o człowieku w średniowieczu, w praktyce medycznej Hildegardy z Bingen, przekazał mi prof. Antoni Czyż, za co dziękuję.

[4] Sugestia prof. Antoniego Czyża w rozmowie ze mną.

[5] Cytuję wypowiedź prof. Antoniego Czyża z wykładów z Historii idei na Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach, z dnia 22 III 2017.

[6] Jan Masłowski, op. cit., s. 198.