Basia z Podlasia, „fiołkowa dama”. Barbara Wachowicz (1937-2018)

Mam przed oczyma dedykację. Wypisała ją swą ręką w książce „Nazwę Cię – Kościuszko!” ze zbiorów biblioteki publicznej, gdzie pracuję. Czytam słowa utrwalone fioletowym – jakże by inaczej! – mazakiem:

Czytelnikom Biblioteki Publicznej w Falenicy –

z życzeniem najszczęśliwszych

szlaków życia wedle przesłania Naczelnika:

„Łączmy serca, łączmy ręce!”

Serdecznie przypisuję:

Barbara Wachowicz

Nigdy je nie spotkałam, nie widziałam przygotowanej przez nią wystawy czy spektaklu. Zapamiętam przecież głos, chmurę blond loków i postać zawsze w fioletach, z tych czasów, gdy można było zobaczyć ją w telewizji.

Urodzona w 1937 roku, odeszła 7 czerwca roku 2018, w pełni aktywności twórczej, pracując, jak powiedziała,

nad dwoma książkami – Sercem Polak o Chopinie i wywiadem rzeką, do której to pozycji wybrano tytuł z eseju, jaki poświęcił mi młody dziennikarz Szymon Babuchowski Zakochana w Polsce[1].

To zakochanie nadawało ton całej jej działalności, a znajdowało wyraz zewnętrzny nawet w stroju, utrzymanym zawsze w gamie fioletu, symbolu wierności i pokory, o czym mówiła pytana o to konsekwentne upodobanie estetyczne. Wierna swoim ideałom, pokorna wobec tematów, która podejmowała, pozostawiła blisko trzydzieści biografii wielkich Polaków i reportaży poświęconych „losowi polskiemu”[2], była także autorką wystaw, spektakli, programów telewizyjnych i radiowych [zob. rycinę XII – przyp. Red.].

Jest pisarką właśnie, nie po tylko publicystką. Dopracowany, literacki styl, szacunek dla języka ojczystego, omijanie raf doraźnych zaangażowań i komentarzy czynią je spuściznę wyjątkową już od strony formalnej.

Recenzenci twórczości Barbary Wachowicz zwracają uwagę jej na obszerny i bardzo zróżnicowany gatunkowo dorobek”, który określić można jako „niespotykaną formę eseju” (Ryszard Przybylski), „wielki reportaż” według wzorów Melchiora Wańkowicza (Jerzy Kądziela), „splot historycznego eseju i współczesnego reportażu” (Lena Młodziejowska)[3].

Jak sama powiedziała, gdyby została ministrem kultury i dziedzictwa narodowego, jej mottem byłoby przesłanie Sienkiewicza – „Tradycja narodowa powinna promieniować”[4]. W rządzie nigdy się nie znalazła, ale dla realizacji tych słów zrobiła zapewne więcej, niżby mogła pełniąc jakiekolwiek oficjalne funkcje. Niestrudzenie przypominała

o istnieniu dziedzictwa narodowego, godności i honoru, a zatem o wartościach, które kształtują naszą tożsamość narodową, a które w czasach globalizmu traktowane są, zwłaszcza przez naszych decydentów od spraw kultury i wychowania, jako staroświecki, zaściankowy przeżytek[5].

Patriotyczne wartości wyniosła z rodzinnego domu, ściślej: podlaskiego dworku dziadków w Krzymoszach-Bajkach. Tu karmiła się opowieściami o przodkach powstańcach, poezją romantyczną, prozą Sienkiewicza i Żeromskiego, tu uczyła się miłości do polszczyzny. Dwór się nie ostał, ale Wachowicz zawsze przyznawała: „Ojczyzną mojej duszy, Ojczyzną mojej myśli jest Podlasie” i z upodobaniem nazywała siebie „Basią z Podlasia”.

Zakorzenienie w rodzinnym środowisku, związek z ziemią, pejzażem, przyrodą był jedną z cech jej wrażliwości i pisarskiego stylu, tropiła swoich bohaterów tam właśnie, gdzie dorastali, podróżowali, przeżywali coś ważnego. Wędrowała ich śladami. Krajobrazy i miejsca umiała czytać tak samo słowa. Podróżowała swobodnie w czasie i przestrzeni, aranżując swym piórem spotkania niemożliwe, otwierając drzwi do krainy „teraz”, kultury jako sfery obecności.

Pod jej piórem, przed jej obiektywem przeszłość nie tylko nie jest „trochę dalej”, lecz całkiem blisko: Mickiewicz wyjechał przed chwilą, Chopin zaraz wróci, drzwi pozostają wiecznie niedomknięte. Drgają w powietrzu te same smugi cienia i światła, kolorów i zapachów. To ciągle ta sama Polska. Bezgraniczna. […] ojczyzna i przyswojona sztuką obczyzna tworzą jedno ludzkie uniwersum, oświecone rozumem, ogrzane sercem. […] Jest mistrzynią anamnezy patriotycznej, dokonywanej przez obraz i słowo, także mówione. Nie jest archeologiem, choć tak sumiennie pracuje; to co nam ukazuje i przekazuje, to nie są wykopaliska, ale świadectwa życia.[6]

A pracowała zaiste sumiennie.

Potrafiła przemierzyć setki kilometrów (tysiące nawet, jak na amerykańskim szlaku Kościuszki) śladami swych bohaterów, z determinacją i wdziękiem prawdziwej damy walczyć o swoje z komunistycznymi dygnitarzami, angażować się całą sobą w spotkania z ludźmi, przekopywać archiwa. Bibliografia – „podstawowa”! – na końcu jej książek to dziesiątki, nawet setki pozycji drukowanych i rękopiśmiennych, to świadectwo trudu badawczego, przyswojenia opracowań, listów, pamiętników. Trudu tego nie czuć: bo jego owoce – właśnie przyswojone, uwewnętrznione.

Fakty, przepuszczone przez pryzmat jej wrażliwości, pasji, wyobraźni układają się w mozaikowy obraz stworzony na równi ze świadectw pisanych, dokumentów, rozmów, spostrzeżeń, emocji, drobin pamięci, okruchów zdarzeń, archiwalnych fotografii, własnych zdjęć utrwalających miejsca i nastroje.

Jej styl pisarski pozostaje wyjątkowy i rozpoznawalny. Jak zauważa Joanna Drozd, Barbara Wachowicz „umiejętnie odtwarza rzeczywistość językiem charakterystycznym dla prezentowanej postaci”[7]. A że owe postaci to Mickiewicz, Słowacki, Krasiński, Norwid, Chopin, Sienkiewicz, Żeromski, Kasprowicz, Kościuszko, Aleksander Kamiński, bohaterowie Szarych Szeregów i tylu innych – Wachowicz nie waha używać ich słów, wchodzić w ten sam emocjonalny klimat i nastrój, zanurzać w nostalgii, wzruszać się i wzruszenie wywoływać. Jej własna narracja i cytowane fragmenty łączą się w jeden strumień mowy, a sam język staje spoiwem tekstu ponad jego koncepcją i kompozycją.

Pisze ze swobodą gawędziarza, malując żywe obrazy, panując nad materią skojarzeń i przywołań, splatając mowę własną i cudzą. O Mickiewiczu cierpiącym po utracie Maryli opowiada:

Jest więc w miejscach najszczęśliwszych w najsmutniejszym stanie. Nie może odnaleźć nie tylko kąta, gdzie stał kominek, a gdzie fortepiano… Inny jest cień drzew. Inny zapach kwiatów. Nie, nie wie, czy długo dosiedzi. Wyjechał szybko, w stanie strasznym.

Przestraszony Czeczot donosił przyjaciołom: Adam przyjechał z Tuhanowicz bez mała ja zwariowany […]

Cienie się wydłużają w tuhanowickim parku pod zachód.

– Tylko patrzeć, jak zza lip zamigoce biała suknia i usłyszymy fortepiano – uśmiecha się marząco Łucja [studentka towarzysząca Wachowicz – M.E.].

I usłyszałyśmy.

– Dieuszki, a wy nawierno iz Polszy? Co to, brzozy Mickiewicza szukacie?[8]

I siedemdziesięciopięcioletni Aleksiej, były leśniczy tuhanowickich borów, przytacza legendę o drzewie zasadzonym przez Adama. A potem jeszcze cytaty z Jastruna, Lechonia, ich wizja Maryli wiecznie snującej się po parku i pamięci nieszczęśliwego kochanka.

Listy, pamiętniki jej literackich bohaterów, dialogi prowadzone z napotkanymi ludźmi, fakty, opowieści, wrażenia… Barbara Wachowicz zdaje się mieć dostęp do tego, co minione i nieuchwytne jako do żywego i obecnego. Patrzy i słucha, stojąc między czasami, i opowiada rzeczywistość, która się przed nią otwiera. Kotwicą jest miejsce; to w nim, jak słoje w drzewie, narastają warstwy historii. Fioletowa Dama przewierca się przez pokłady i odsłania, pokazuje to, co wciąż trwa, pozornie tylko niewidoczne.

Zegar na wieży farnego kościoła, w którym 12 lutego 1789 roku chrzczono niemowlę imieniem Adam, wydzwaniał godzinę siódmą, kiedy zabłocona po dach wołga wpadła na nowogródzki rynek. Ale autobus i tak by czekał. Sierioża oganiał się od podziękowań.

– Co wy, przecież ostatecznie Pana Tadeusza też czytałem.[9]

Dziś – scenka z dziennikarskiej wyprawy na Kresy, wczoraj tu – chrzest Mickiewicza. We Florencji Wachowicz rozważa, jak

na tym placu Singnorii, który mijamy idąc na inaugurację festiwalu do Palazzo Vecchio, przypatrywał się w milczeniu Nicolo Machiavelli, jak płonęły stosy obrazów Botticellego na rozkaz Savonaroli i jak płonął sam Savonarola[10].

Gdy się czyta to zdanie, trudno nie przywołać Macieja Słomczyńskiego, który mówi o „wstrząsającej wymowie” tworzonych przez pisarkę obrazów, o „strasznej sile” jej reportażu płynącej z „przeplecenia” drobiazgów rzeczywistości z postaciami „wielkich umarłych”[11]. Jest w jej pisaniu nieledwie coś ze staropolskiej sylwy – w owym sytym bogactwie przedstawianego świata, w owej ważności wszystkiego i wszystkich. Nie pominie żadnego szczegółu, żadnego słowa, na które natknie się w swej wędrówce czy to przez świadectwa pisane, czy przez kontakty z przypadkowo spotkanymi ludźmi. We wszystkim umie odnaleźć ten sam strumień życia.

Potrafi swych bohaterów ożywić – choć może to słowo niewłaściwie, dla niej bowiem zawsze są żywi i bliscy, ona ich nie musi zdejmować z pomników ani odbrązawiać; raczej otwiera drzwi do pokoju, w którym wciąż przebywają, i pozwala czytelnikom spotkać się z nimi. Daleka jest przy tym od pogoni za sensacją, od taniej ciekawości brukowców. Każdą z postaci traktuje z życzliwością, zrozumieniem słabości, pozwala być zwyczajnym człowiekiem. Odkleja jednowymiarową etykietkę „wielkim poetą był” w sposób chciałoby się rzec taktowny, godny Fioletowej Damy.

Oto Sienkiewicz i Marie jego życia. Towarzyszymy pisarzowi i jego miłościom w codzienności, przy śniadaniu, w podróży, w chorobie, jesteśmy świadkami uniesień i konfliktów. Wszystko na tle plastycznie, zmysłowo opisanej przyrody, miast, w hotelach, domach, na drogach i ulicach, z galerią typów wszelakich z czasów ich i naszych. W świecie minionym, pośród suchych kartek papieru porusza się tak samo jak we współczesności, w miejscach odwiedzanych podczas swych wędrówek czyimiś śladami. I opisuje, co widzi:

Przyjeżdżają do San Remo. Zatrzymują się w Hôtel et Pension Beau-Sejour. Wita ich wiatr niosąc tumany kurzu wzdłuż bulwarów. Spacerować nie ma gdzie. Można tylko przejechać się dorożką, zawijając szczelnie płaszcz i trzymając kapelusz, żeby nie sfrunął.

Co do mnie, doznałam wielkiego zawodu. Owa zachwalana Riviera ani na mnie, ani na Henryku żadnego nie zrobiła wrażenia” – skarży się Marynia [z domu Szetkiewicz, pierwsza żona – M.E.]. Jest straszliwie osłabiona, mimo iż : „W tej podróży do niczego się nie dotknęłam, o niczym nie pomyślałam, wszystko Henryk. Toteż biedaczysko uczy się rachować z baedekerem w ręku, zna cenę każdej rzeczy i zanim podadzą jaki rachunek, sam wyliczy, ile co ma kosztować. (List pisany na odwrocie rachunku z hotelu, „żeby dać pojęcie o drożyźnie cen tutejszych”).[12]

Podobnie autorka przybliża klimat rodzinnych domów i ziem w Matkach wielkich Polaków[13].Innym razem zaprasza na wigilie Adama Mickiewicza i te, które sama zapamiętała z dzieciństwa i młodości[14].

Owe wigilie nie tylko opisuje w książce, ale i unaocznia w przygotowanym spektaklu[15], ewoluującym w zależności od czasu i miejsca wystawienia, wciągającym potencjalnych odbiorców w swój świat także jako aktorów, gdy do obsady wchodzą np. uczniowie szkół z jakiegoś miasta. Praca z młodzieżą stanowiła zresztą jeden z jej żywiołów, zapamiętały ją pokolenia harcerzy, z którymi była szczególnie blisko, którzy uhonorowali ją Orderem Uśmiechu. Zdawała się działać wedle zasady, iż „takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”. Znajdowała z młodymi wspólny język, dostrzegała w nich potencjał i wbrew temu, co płynie z mediów, widziała ich jako mądrych, wrażliwych, odpowiedzialnych[16].

Człowiek jest dla niej zawsze ważny. Zarówno jeden z opisywanych wielkich, jak i każdy spośród napotkanych, którego słowa, wspomnienia, sylwetka wpisują się w jej reporterskie relacje. Talenty i twórczość jednych, codzienność drugich, praca jej samej służą sprawie „narodowego pamiątek kościoła”, którego „niezmordowaną strażniczką” nazwał ją Stanisław Makowski[17].

Te pamiątki ocala także w formie materialnej, utrwalając na fotografiach. Zdjęcia, zarówno archiwalne, jak i robione przez nią samą stanowią integralną część jej książek. Ryszard Przybylski powiada, że „Barbara Wachowicz ma bardzo rzadki dar – czuje istotę pejzażu historycznego”[18]. Według Joanny Drozd reporterka

potrafi wydobyć z fotografowanych miejsc i obiektów nie tylko ich „zewnętrzność”, zawsze pięknie skomponowaną, ale klimat oraz wartość emocjonalną i symboliczną. […]

Krzysztof Kąkolewski zauważył, że Wachowicz potrafi sfotografować coś, co działo się 1822 roku”[19]. Zabierze nas Basia z Podlasia do parku w Tuhanowiczach, nad Świteź i Niemen, pozwoli usiąść przy biurku Józefa Conrada, poprowadzi Ostia Antica, którędy „przechadzał się Mickiewicz z panną Chlustinówną”, postawi przed nami figurkę Matki Boskiej Markowickiej, przed którą modlił się z matką Jan Kasprowicz. Słowo i obraz uczyni narracyjną całością, spojoną dodatkowo przez podpisy pod zdjęciami, będące często cytatami z dzieł literackich czy fragmentami je własnego tekstu.

Jej zasługi doceniono licznymi odznaczeniami i nagrodami, spontanicznym uznaniem czytelników, słuchaczy jej gawęd, uczestników spotkań, widzów wystaw. Ja – tylko piszę o niej w czasie teraźniejszym, wpisując ją w kontinuum, które sama współtworzyła. Jej spuścizna pozostanie jak zaproszenie na obrzęd patriotycznych dziadów, gdzie z przeszłości przychodzą do nas żywi, a teraźniejszość i przeszłość stają się ożywczą jednością.


[1] Barbara Wachowicz: Kocham się z wzajemnością w języku polskim. Wywiad, który przeprowadził Adam Sęczkowski. [http://naszemiasto.pl/artykul/barbara-wachowiczkocham-sie-z-wzajemnoscia-w-jezyku-polskim,4549042,artgal,t,id,tm.html]

[2] Z tytułu na stronie internetowej: http://www.barbara-wachowicz.pl/

[3] Por. Joanna Drozd: Reporterskie wędrówki Barbary Wachowicz. „Naukowy Przegląd Dziennikarski” (Wrocław) 2014, nr 4 (12), s. 49. [http://naukowy-przeglad-dziennikarski.org/nr/4-2014/5-2014.pdf]

[4] Gdybym była Politykiem, „Gentleman” (Warszawa), wrzesień 2001; wywiad przeprowadzony przez Magdalenę Mądrzak. [http://www.barbara-wachowicz.pl/wywiady.html]

[5] Stanisław Makowski, cytat na stronie internetowej: http://www.barbara-wachowicz.pl/pisza_2.html

[6] Janusz St. Pasierb w: Barbara Wachowicz: „Ty jesteś jak zdrowie.” Z Mickiewiczem nad Wilią, Niemnem i Świtezią. Ze Słowackim w Krzemieńcu. Z Orzeszkową nad Niemnem. Wydanie 3 uzupełnione, Warszawa 1994, s. 2 okładki.

[7] Joanna Drozd, dz. cyt., s. 49.

[8] Barbara Wachowicz: Malwy na lewadach. Wydanie 3, Warszawa 1983, s. 150-151.

[9] Tamże, s. 151-152.

[10] Tamże, s. 308-309.

[11] Maciej Słomczyński, w: Barbara Wachowicz: „Ty jesteś jak zdrowie”, dz. cyt., s. 3 okładki.

[12] Barbara Wachowicz: Marie jego życia. Wydanie 3 rozszerzone, Warszawa 1985, s. 241.

[13] Taż: Matki wielkich Polaków. „Serce mojej ojczyzny – mamo!”. Warszawa 2016.

[14] Taż: Wigilie polskie – Adam Mickiewicz. Warszawa 2001, 2007, 2011.

[15] Tamże; o spektaklu zob. np.:​ https://www.wroclaw.pl/wigilie-polskie-widowisko-barbary-wachowicz-pelne-emocji

[16] Barbara Wachowicz,: Do Przyjaciół. [http://www.barbara-wachowicz.pl].

[17] Stanisław Makowski, dz. cyt. [http://www.barbara-wachowicz.pl/pisza_2.html].

[18] Ryszard Przybylski, w: „Ty jesteś jak zdrowie”, dz. cyt., s. 3 okładki.

[19] Joanna Drozd, dz. cyt., s. 54.