Renesansowa muzyka i poezja Sebastiana Klonowica

Trzy koncerty w Warszawie
W końcówce 2017 roku dyrekcja i zespół Polskiej Opery Królewskiej zgotowały warszawskim melomanom, sympatykom muzyki dawnej, ale także ludziom starającym się o to, ażeby uczestniczyć w wydarzeniach kulturalnych, niebywałą niespodziankę i zarazem gratkę.
W trzech terminach (3-10-17 grudnia 2017) odbyły się koncerty pod tytułem Hebdomas, wykonywane w kościele Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny przy ulicy Przyrynek na Nowym Mieście w Warszawie. Wyjątkowość tej propozycji spędzenia wieczoru na pilnym słuchaniu (w chłodzie gotyckich naw kościelnych) polegała na tym, że dopiero od niedawna znamy pieśni jak i muzykę skomponowaną do tytułowego dzieła, a wszystko podwójnego autorstwa: Sebastiana Fabiana Klonowica.

Wprawdzie odkrył je w 2001 roku długoletni kustosz i dyrektor Biblioteki Uniwersyteckiej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w Lublinie, Jan Wiśliński, lecz wykonywane do tej pory było rzadko. Widocznie to nie była jeszcze ta chwila Klonowicowego zwycięstwa, jakie manifestuje się pośmiertnie dziś, z przypomnieniem jego służby i dzieła. Dość powiedzieć, iż prawykonanie, umożliwiające rejestrację dźwiękową do edycji dzieła literacko-muzycznego, odbyło się 4 lipca 2009 w Starym Sączu (tego zadania podjął się Jacek Urbaniak, kierując trzema zespołami). [Zob. rycinę XIV – przyp. Red.].
Ono też poprzedziło, o blisko dwa lata, cenną edycję odkrytego utworu poety renesansowego, która wzbogaciła naszą znajomość jego twórczości, oczywiście jeśli tylko ktoś – przechodząc od słuchania w kościele do starań dalszych – kupił sobie albo pożyczył rzadką, piękną książkę (opatrzoną we wspomniane nagranie [CD]), i z niej nieco skorzystał.
Niespodzianka
Przyjmijmy, iż niespodzianką jest w zasadzie każde dzieło artystyczne pewnej klasy, odkryte w źródłach narodowego dziedzictwa. Zawsze może cieszyć, tym bardziej, że w przypadku epok dawnych taka satysfakcja dziś zdarza się nieczęsto.
A niespodzianka prawdziwa w zetknięciu się słuchaczy z programem warszawskich koncertów mogła rozbudzić ciekawość, naruszając nasz rytm przyzwyczajeń, utrwalonych nawet trochę inercyjnie dzięki quantum wiedzy akademickiej, widocznemu, najczęściej, we wskaźniku (iloczynie) kultury powszechnej. Oto wydaje się nam, że wiadomości dotyczące kultury staropolskiej byłyby niezmienne. I może to jeszcze, że dobywamy dzieła artystyczne stamtąd na siłę nieco, z mocno „zaśniedziałego skarbca”: tyle nobliwe, ile obleczone mgłą minionych już stuleci, a przecież… Nic bardziej mylnego! (…)