W Muzeum Literatury

W dzisiejszych czasach, w których zainteresowaniem młodzieży cieszą się głównie coraz nowocześniejsze technologie, pobyt w kulturalnych miejscach typu opera, teatr czy muzeum wydaje się archaicznym i, jakkolwiek brutalnie by to zabrzmiało, mało interesującym sposobem spędzania wolnego czasu. Będąc świadkami procesu swoistego wypierania tradycyjnych form obcowania z kulturą przez kierujące życiem nastolatków portale społecznościowe, możemy przyjąć dwie różne postawy.

Pierwszą z nich nazwijmy bierną. Polega ona na spokojnym obserwowaniu tego, co dzieje się dokoła nas, i żywieniu (złudnej) nadziei, że już wkrótce przedstawiciele młodego pokolenia zechcą wrócić od korzeni i docenią rolę, jaką w kształtowaniu człowieka odgrywa sztuka. Drugą zaś formę określmy mianem czynnej. Stosowanie jej jest zdecydowanie bardziej opłacalne, gdyż polega na korzystaniu z niechęci młodzieży względem bywania w placówkach wymienionych w pierwszym zdaniu niniejszego tekstu. Brzmi to być może dziwnie, ale grzechem byłoby niewykorzystywanie bierności opisywanej grupy społeczeństwa, kiedy coraz więcej miejsc wartych odwiedzenia otwiera swoje progi coraz szerzej, zachęcając do przekroczenia ich za jedynie symboliczne kwoty pieniężne.

Zdaje się, że minęły już bezpowrotnie czasy, kiedy uczelnie wyższe mogły pozwalać sobie na odrzucanie w procesie rekrutacji na studia najsłabszych absolwentów szkół średnich. Dziś studiować może praktycznie każdy, niezależnie od wyników uzyskanych z egzaminu dojrzałości. Podobnie jest m.in. z muzeami. Kiedyś odwiedzać je mogli tylko naprawdę zamożni ludzie. Obecnie zaś już niekiedy za symboliczną złotówkę można wybrać się do danego muzeum w celu zwiedzenia interesującej nas wystawy. Tym tropem, wykorzystując coraz bardziej powszechny dostęp do wszelkich instytucji naukowo-kulturalnych, postanowiłem podążyć właśnie ja.
Dowiedziawszy się jakiś czas temu, że w warszawskim Muzeum Literatury Polskiej im. Adama Mickiewicza można zobaczyć aktualnie dwie wystawy: Towarzystwo Filomatów. 1817-2017 oraz Poeta odchodzi. Tadeusz Różewicz, postanowiłem wyruszyć do Warszawy w celu zwiedzenia ich. Dziś, kiedy już dziewiczy (ale na pewno nie ostatni) pobyt w najważniejszym dla każdego polonisty Muzeum mam już za sobą, chciałbym podzielić się swoimi spostrzeżeniami odnośnie ekspozycji, które miałem przyjemność ujrzeć. Tekst ten jest zatem zapisem osobistych doznań, które towarzyszyły mi w trakcie pokonywania kolejnych pomieszczeń placówki i bacznego przyglądania się eksponowanym przedmiotom związanym z bohaterami wystaw. Mniej skupiam się natomiast na opisywaniu historii Towarzystwa Filomatów oraz Tadeusza Różewicza, sądząc, że są one dobrze znane czytelnikom „Ogrodu” – pisma przeznaczonego dla specjalistów w dziedzinie humanistyki i prawdziwych wielbicieli literatury w najlepszym wydaniu.. (…)