Wśród ciekawych nazw i wyrazów w europejskiej i polskiej przeszłości. Z profesorem Karolem Zierhofferem rozmawia Stanisław Szczęsny

Stanisław Szczęsny: Szanowny Panie Profesorze, Czcigodny i Drogi Wuju. Jakie były początki onomastyki jako nauki ostatecznie należącej do językoznawstwa, ale też z niego celowo wyodrębnionej? A jakie główne etapy jej powstawania? Dlaczego podobna samodzielność, stworzenie czasopism specjalnie przeznaczonych dla tej dyscypliny wiedzy, organizowanie konferencji międzynarodowych, poświęconych właśnie zagadnieniom toponimicznym – wszystko to okazało się w nauce niezbędne? …

Prof. Karol Zierhoffer: Zacznijmy może od tego, że człowiek osiedlając się zawsze tworzył nazwy miejscowe. Z biegiem czasu, wskutek zmian w nich zachodzących (fonetycznych, słowotwórczych), stawały się one nazwami niezrozumiałymi dla potomnych (np. Kiekrz, Pcim, Pszczyna, Ojrzeń itp.). Takich nazw jest całkiem sporo. Do właściwości ludzkiego umysłu należy stałe dążenie do tłumaczenia, objaśniania – sobie i innym – nazw niezrozumiałych. W ten sposób powstała etymologia ludowa, a właściwie liczne etymologie ludowe, znane we wszystkich rejestrowanych społeczeństwach świata. W języku polskim zjawisko etymologii ludowej występuje często. Znamy je od czasów średniowiecza z przytoczeń kronikarskich, ponieważ dotyczy z pewnością legend wyjaśniających nazwy stolic Polski – Krakowa, Gniezna, Warszawy. Pominę etymologię ludową związaną z nazwą Krakowa w Kronice polskiej mistrza Wincentego, zwanego Kadłubkiem, bo trzeba byłoby przytoczyć cytat łaciński i dodać niezbędny komentarz. Przypomnę te dotyczące Gniezna i Warszawy, odwołując się do ustaleń Stanisława Rosponda1. Pisaliśmy także wówczas:
Etymologie ludowe od najdawniejszych czasów były kanwą, na której tworzono legendy, a te przez tradycję ustną, a następnie przez piśmiennictwo, miały szeroki zasięg oraz trwałość. Przytoczone legendy o niezwykłych wydarzeniach, zakotwiczone w kolejnych nazwach stolic Polski, które się łączyły z narodzinami głównych ośrodków władzy, miały ubarwiać dzieje ojczyste i stawały się składową częścią kultury narodowej.
Stanisław Szczęsny: Onomaści sięgają więc do materiałów odnoszących się do czasów, gdy na wielu terenach, które postrzegamy na dzisiejszej mapie Polski, jak również poza nią, długo nie było jeszcze języka polskiego, choć zarazem są to wyrazy zapisane w najdawniejszych naszych kronikach (…)